- Anubis. - mruknęłam cicho. Ze wszystkich możmiwych psów, najmniej spodziewałam się właśnie jego. Moja twarz pozostała niezachwianie obojętna, a wzrok chłodny. Nie mogę sobie pozwolić na chwilę słabości.
- Ech, Anabelle... - tak, pies wyraźnie nie wiedział co powiedzieć. Napewno był na mnie zły, ech. Umiałabym przyjąć każdą jego karę, czy to słowa czy to czyny. To jednak nie nadeszło.
- O co chodzi? - pytam chłodno. Pies pozostaje jednak niezrażony. Może i dobrze...
- Chcesz się przejść? - pyta. Odpowiedź, normalnie brzmiałaby nie. Byłoby to stanowcze, chłodne nie. Wzruszam jednak ramionami i wychodzę.
Anubis?
- Ech, Anabelle... - tak, pies wyraźnie nie wiedział co powiedzieć. Napewno był na mnie zły, ech. Umiałabym przyjąć każdą jego karę, czy to słowa czy to czyny. To jednak nie nadeszło.
- O co chodzi? - pytam chłodno. Pies pozostaje jednak niezrażony. Może i dobrze...
- Chcesz się przejść? - pyta. Odpowiedź, normalnie brzmiałaby nie. Byłoby to stanowcze, chłodne nie. Wzruszam jednak ramionami i wychodzę.
Anubis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz