sobota, 26 listopada 2016

Od Shairen do Anabelle

Zasłoniłam łapą pysk aby promienie słoneczne, które przedzierały się przez pnie drzew nie dotarły do moich oczu. Spałam, ale dzienne światło musiało mi w tym przeszkodzić. Wyskoczyłam ze sterty liści i wytrzepałam się. Moje futro było mokre, a ja nie cierpię być mokra. Przysiadłam na jakimś kamieniu, aby ułożyć sobie sierść. No, po 10 minutach porannego ogarniania się, byłam gotowa dalej zwiedzać świat. Z uśmiechem na pysku powoli truchtałam jakimś lasem. O dziwo, pogoda dzisiejszego dnia dopisywała, miałam nadzieję że znajdę w pobliżu jakieś jezioro. Nie wiem skąd i jak, ale pełno dziś wrażeń. Najpierw spotkałam innego owczarka, który nie chciał się ze mną zaznajomić, a teraz znikąd kilka łap dalej zdołałam zauważyć innego psa. Border Collie, nieco mniejszy ode mnie, może zna tutejsze tereny, da mi jakąś wskazówkę? Przyśpieszyłam, a nieznajomy widząc biegnącego owczarka chyba się wystraszył, od razu dał dyla. Podniosłam jedną brew w górę i przystanęłam.
- Nie uciekaj! Nic ci nie zrobię! - Krzyknęłam z nadzieją że tajemnicza postać się zatrzyma. I właśnie, także  przystanęła i odwróciła się energicznie. Usiadła i zaczęła mi się przyglądać. Chciałam podejść, ale pewnie znów musiałabym ją/jego gonić. Westchnęłam i skręciłam w las. Chwilę później, zobaczyłam, jak pies wyskakuje z krzaków  i zagradza mi drogę.
- Emmm? - Zaczęłam nie wiedząc co powiedzieć.



Anabelle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz