sobota, 26 listopada 2016

Od Shairen do Anubisa



Przede mną, kolejny, nudny dzień z mojego życia. Może gdyby działo się coś ciekawego, zaczęłabym zapisywać to w jakimś pamiętniku, w razie, gdybym dorobiła się dzieci...Wiedziałyby przynajmniej jak to było za czasów, kiedy ich matka była młoda..Eh, ale ja nie mam jeszcze dzieci, i raczej nie będę ich planowała. Wątpię że gdzieś znajdę kogoś dla siebie. Wszystkie psy to sztywniaki, przynajmniej takie mam o nich zdanie. Jesień. Niby kolorowo, ale gdy ta piękna pora roku się kończy i powoli nadchodzi zima, wszystko staje się ponure. Nawet moje myśli przestały mieć już jasną barwę, czasem rozważam decyzję samobójstwa, albo oddania się w ręce ludzi z walk psów. Praktycznie nic nie trzyma mnie tu, na ziemi. Chyba że brat, błąkający się gdzieś po drugiej stronie świata...Na pewno ma większe szczęście ode mnie. Wlokłam się ścieżką, nie miałam nic ciekawego do roboty. Strasznie mi się nudziło, byłam głodna, gdybym gdzieś zobaczyła wiewiórkę, z pewnością bym ją zjadła. Pff, o czym ja mówię, idąc POLEM nie znajdę żadnej wiewiórki. Z głową w dole węszyłam po zimnej glebie, z nadzieją że mój los się odmieni. Nagle dobiegł mnie jakiś krzyk. Krzyk ludzki, oczywiście. Nogi same mi się ugięły. Przykucnęłam w trawie. Akurat moje umaszczenie nie zbyt dobrze maskuje się wśród zielonej trawy. Rozejrzałam się powoli, i na górce, obok której przechodziłam 5 minut temu, zobaczyłam grupkę ludzi i..I psy łowieckie. Przyszli tu na zające, mam nadzieję że zdołam im uciec. Westchnęłam głęboko, i gdy tylko usłyszałam zbliżające się psy, wystrzeliłam do przodu jak rakieta. Na szczęście las był dosyć blisko, skręciłam na lewo i wskoczyłam w krzaki. Biegłam pomiędzy drzewami unikając strzałów. Co chwilę słyszałam odgłos wystrzeliwanego naboju. Psy były tuż tuż. Zmęczyłam się, więc zaczęłam truchtać, co chwilę oglądając się za siebie. W oddali ujrzałam zarys psiej sylwetki. Jeszcze bardziej się wystraszyłam, ale wolałam zginąć z łap jakiegoś dzikiego kundla, niż zostać rozszarpana przez psy łowieckie. Biegłam w stronę nieznajomego. W jednej sekundzie, kiedy to właśnie usłyszałam ostatni strzał, poczułam ogromny ból w nodze. Dostałam. Kuśtykałam nadal w stronę tajemniczej postaci. Kiedy byłam już blisko, poziom krwi we mnie był już tak niski, że zaczęłam mieć mroczki przed oczami.
- Uciekaj! - Wydusiłam z siebie ostatnie słowo, patrząc na przedstawiciela rasy Husky. Chwilę później, straciłam kontakt ze światem.


Anubis?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz