sobota, 26 listopada 2016

Od Immortal'a

Pokonując jak na co dzień wielkie konary powalonych, starych drzew przez złudny, żelazny wiatr. Było ciemno, mimo to moje oczy bardzo dobrze widziały w ciemności i przeszkody i to co znajdowało się przede mną. Czułem, jakbym umiał latać, moje łapy były co chwila w powietrzu, codzienny trening wyrobił mi mięśnie, które z dnia na dzień zdawały się wyżej wznosić mnie, coraz bliżej do nieba. Nie zorientowałem się, że wyskakując do góry z całych sił, wpadnę na jakąś osobę, tak też się stało, oboje przewertowaliśmy po ziemi, w moim pysku znalazło się trochę mchu, wyplułem ją i energicznych ruchem wstałem warcząc i nerwowo spoglądając na postać w którą wpadłem. Podchodząc bliżej zorientowałem się, że to pies, jak i wyczułem, że te tereny nie są wolne, a już tym bardziej nie powinienem tu być.
- Któż ty?! - Zapytał/a obcy/a
- Przybywam z północy, jeśli rozkażesz opuścić tereny, zrobię to, zdążyłem wyczuć, że nie są wolne. - Odpowiedziałem szykując się do wyjścia.
<Ktoś jest chętny na popisanie? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz